MÓJ WIELKI PRZEŁOM, O NIBY NIEWAŻNYCH RZECZACH, CO CHCĘ ROBIĆ PO CHOROBIE

15:12 Unknown 3 Comments

Witam! W tym momencie, w którym twoje oczy błądzą po tym tekście, do mojego organizmu płynie Artesunat. Jeden z wielu leków które przyjmuję, ale naturalnych. Oczywiście w Polsce nieopatentowany, bo tych naturalnych przecież nie można, broń Boże. Wyczujcie sarkazm moi drodzy, wyczujcie sarkazm. Jestem teraz na etapie śmiania się z tego chorego systemu, tego nieludzkiego biznesu farmaceutycznego, który tylko skłania do łapania się za głowę, a większe rozmyślanie na ten temat może wzbudzić ból głowy. Najważniejsze dla ludzi są pieniądze, chodzby od tego zależało życie ludzkie. Czuję się dobrze, bardzo dobrze. Hemoglobina mi trochę spadła, ale to przez Artesunat. Jeżdżę na rowerze, ćwiczyłam mało. W końcu pojechałam na działkę! I uwaga, ogłaszam jak dla mnie, wielki przełom. Wielki przełom odnośnie mojej psychiki, wygody. Dzisiaj, pierwszy raz od prawie dwóch lat, wyszłam na dwór, na powietrze, po za mury Hogwartu bez mojego TURBANU. Wszyscy zobaczyli Voldemorta. Uznałam, że moje włosy są na tyle gęste reprezentacyjne, że czas dać im pooddychać. już dawno nie czułam się tak wolna, bez tego obciążenia na głowie. Bez tego ciągłego poprawiania, bez starania się by ruchy głowy nie były zbyt zamaszyste, aby moja konstrukcja głowna się nie zawaliła. Nosiłam go i w zimie, i w gorący upał, bo to że wszyscy zobaczą jak wyglądam bez niej było dla mnie okropne, a przede wszystkim ja nie czułam się dobrze bez niej. Z nią czułam się bezpieczna, ładniejsza i normalniejsza. Na prawdę, odkąd zachorowałam to zaczęłam siebie akceptować. Ale z chustką. Słyszałam rady typu "bez chustki chodz, co cię tam obchodzi co inni pomyślą" ale dla mnie było to o wiele bardziej komfortowe. Bez niej nie czułam się sobą. Nie mogłam znieść myśli, że nagle publicznie ktoś mnie bez niej zobaczy, śniły mi się koszmary o tym, że wszyscy się ze mnie śmieją, bo nie mam włosów. Ciągle słyszałam słowa, że włosy nie są ważne. Zewsząd każdy mi powtarza, że to nieistotna sprawa. Ja o tym wiem, ale to był dla mnie cios je stracić. Tak się tylko mówi, ale nikt nie chce być łysy prawda? A już na pewno kobiety. Zawsze byłam zła na siebie, przez moją słabość związaną z włosami. Nie będę kłamać, że po jakimś czasie nagle nie stało mi się obojętne, że ich nie posiadam. Bardziej się do tego przyzwyczaiłam, zaakceptowałam. Zawsze mi ich brakowało, zawsze ich brak mi doskwierał. Nie znosiłam tego, że to dla mnie tak ważne. Że mimo tego, co się ze mną działo i wciąż dzieje, ja się przejmuję czymś tak powierzchownym jak wygląd. Ale taka jest prawda, i piszę w tym momencie bardzo szczerze, z resztą jak zawsze. "Włosy nie są ważne" Ależ są! Oczywiście o wiele mniej niż zdrowie. W momencie, kiedy twój wygląd radykalnie się zmienia, nie da się obojętnie koło tego przejść. Nie dość, że trzeba znosić takie ciężkie leczenie, to jeszcze naruszana jest nasza uroda, nas dziewczyn. To, co dla każdej jest istotne, to co podkręca naszą pewność siebie. Działa to na psychikę. Utrata czegoś, co odgrywa dużą rolę w naszym wyglądzie. Posiadanie czegoś na tej głowie, na prawdę poprawia samopoczucie. Dzisiaj, właśnie dzisiaj uznałam, że na mojej głowie pojawiło się tak wystarczająco dużo okrycia mej czaszki, że po prostu zdjęłam to okrycie które tyle czasu na niej ciążyło. Krępowałam się w niej wykonywać różne czynności, czasem nawet musiałam siedzieć w takiej pozycji, by aby na pewno mi ta chustka nie spadła. Tak mi było lepiej, i tyle. Nie była to dla mnie jakaś ogromna katusza, po prostu czasami mi ona przeszkadzała. Tak to stała się częścią mnie, podobało mi się jak w niej wyglądam i uważałam że jest dobrze. Tylko w niektórych przypadkach była niewygodna, i tak czułam że turban wygląda o  lepiej, niż jakbym miała nosić w kółko kolorowe i pstrokate chustki czy czapki. Nie mówię, że one są jakieś złe, ale czuję ze ja bym w nich nie wyglądała zachęcająco. Poczułam w końcu swobodę na głowie, poczułam że mimo króciutkich włosów jest dobrze. W końcu kupiłam wiszące kolczyki, o których zawsze sądziłam że idealnie pasują do takiej fryzury. Podobało mi się jak w nich wyglądam, póki nie usłyszałam, że wyglądam w nich staro. Dzięki, mamo! A, i od mojej przyjaciółki też uzyskałam taką opinię. Zgadały się, czy co? Jeszcze do mojego kompletnego ubarwienia mojej głowy brakuje pięknego, czarnego kapelusza z dużym rondem. Nigdzie nie mogę takiego wypatrzeć, by chociaż przymierzyć!
Ostatnio również przełamałam mój dziwny lęk. Na moim oddziale, działa fundacja która organizuje dzieciom chorym i wyleczonym obozy na lato. Na początku byłam pesymistycznie nastawiona, serio. Miałam schizę, że zabiorę wtedy ten szpital ze sobą na wakacje, że wtedy ten wyjazd przypomni mi że jeszcze się najeżdżę do niego. Że wyjazd będzie przepełniony  na nic nie mającymi siły dziećmi, że prawie nikogo nie będzie w moim wieku. Atrakcje będą nudne, przesadnie ostrożne. Że pojedzie z nami armia lekarzy. Już wiem, że tak nie jest. Zapisałam się na ten obóz. Jadą na niego nie tylko osoby chore, ale i wyleczone. Małe, w moim wieku i starsze, pełnoletnie. Każdego dnia coś się dzieje, jest podział wiekowy, codziennie jest basen. Nie trzeba uważać na innych, tych co nie mają na coś siły, tylko każdy bierze udział w zajęciach w swoim limicie sprawności. Tego się właśnie obawiałam, że ja pełna energii jak na taki stan, będę musiała się "wlec" z osobami osłabionymi, że będą ns traktowali jak jajka, i dmuchali aby na pewno nic się nie stało. Właśnie nie! Podoba mi się, że lekarze starają się o to, byśmy prowadzili jak najnormalniejsze życie. W tej chwili, nie mogę już się doczekać. Wciąż mam obawy, czy aby na pewno mnie tam wszyscy polubią, ale to normalne.
O to moja lista rzeczy które chciałabym zacząć po chorobie, a na które nie miałam odwagi lub zapału. Dziwne, że jak traci się coś tak ważnego jak zdrowie, to nagle ma się pełno motywacji do życia i spełniania marzeń.
LISTA CELÓW:
1. Zapisać się na treningi jazdy konnej!
2. Zapisać się na hip - hop ( mimo braku jakiegokolwiek wyczucia rytmu, czy talentu)
3. Dalszy rozwój kulinarny
4. Powrót na lekcje języka angielskiego
5. Nauka jazdy na deskorolce 
Oczywiście, jak z jazdą konną, na deskorolkę muszę poczekać. Moja kość miednicowa jest bardzo zniszczona przez leczenie, nie wiadomo ile będę jeszcze musiała czekać na jej odbudowanie się. Ale na hip - hop raczej będę mogła się zapisać. Dzisiejsza notka bez przepisu, pierwszy raz od dłuższego czasu, przepraszam! Na zdjęciach mój pies i ja w chustce, NO HATE! To zdjęcie jest ładne, niedługo dodam bez.
SNAPCHAT: TWERKWITHPEETA

INSTAGRAM: TWERKWITHPEETA










3 komentarze:

  1. Świetna notka! Twojemu bioderku na pewno się polepszy i będziesz mogła spełnić swoje marzenia związane z tańcem, jazdą konno i na desce xox Życzę Ci wspaniałego obozu. Na pewno wszyscy Cię polubią, nie martw się o to 💕💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chodzi o miednicę, kość łonową. Dziękuję za miłe słowa! :D

      Usuń
  2. Przepraszam nie miałam czasu wcześniej skomentować!! Ale notkę dawno już przeczytałam. Trzymam kciuki żeby udało Ci sie zrobić te wszystkie rzeczy z listy. Ja nie odważyłabym się zapisać na tańce 😁 Obozy są super!! Najlepsze wakacje zagwarantowane! Jeśli nigdy wcześniej nie byłaś na żadnej kolonii czy obozie to nie masz co się obawiać będzie super, zobaczysz. Fajnie, że zorganizowali taki obóz i że tak jak piszesz nie będą Was ograniczać 😊
    Martyna.

    OdpowiedzUsuń