Troszkę o ludziach, niesamowity outfit + WEGAŃSKIE CIASTECZKA OWSIANE

16:32 Unknown 6 Comments

Hejeczka! Skończyłam drugi cykl nowej chemioterapii, czyli bardziej "jak zamknąć człowieka w murach na 3 dni podłączonego do worków na 24 godziny, gdzie jego jedyny spacer to pielgrzymki do toalety,  i rozrywkowe sikanie do plastikowego słoika, bo w tym przypadku nawet to, ile ci się udało wydoić jest ważne, a pytanie czy był stolec jest jak najbardziej na miejscu". Tak, o to wam przedstawiłam w ogromnym skrócie szpitalną codzienność, jak widzicie z porażającą szczerością. Na szczęście tylko te dwa cykle były tak ograniczające moją wolność ruchową, mam nadzieję że następny to będzie już chemia podtrzymująca, a ona nie pozbawi mnie swobody na długo. Wprowadzono mi nowy zabieg, bardzo z resztą ciekawy. Ubranie, które zapobiega podziałom komórkowym i mutacjom genetycznym czyli nawrotom choroby nowotworowej. Dzięki polu elektromagnetycznemu. Strój ten zawiera dwie czapki, kamizelkę, koc i spodenki. Jak to zakładam, wyglądam jakbym zaraz miała się wybrać na ryby lub jak antyterrorysta, mogę się wcielić w obydwie postaci. Jestem w tym ubraniu także trochę szersza, więc wyglądam na umięśnioną także mogę spróbować siać postrach na osiedlu. Fryzurę mam jak dres, a jak założę dodający mi muskularności outfit, to już w ogóle mięśniak w pełnej okazałości. Owe ubranko nie kosztowało mało. Na szczęście są fundacje, 1% z podatku, stowarzyszenia i zbiórki. Gdyby nie to, zapewne nie starczyłoby nam na większość moich leków, wyjazdów i zabiegów. Nasz kraj niestety ani trochę nie wspiera osób chorych, bo ja jako osoba niepełnosprawna dostaję zaledwie marne 153 zł miesięcznie, a i mogę sobie zaparkować pod samymi drzwiami supermarketu. Sprzęt ten przybył do mnie z Tajlandii, gdzie został dla mnie uszyty. Muszę w tym leżeć w określonych porach dnia, o różnym czasie, który z miesiąca na miesiąc się przedłuża. Sprzęt ten nazywa się ECCT i uratował życie wielu osobom, których los był już spisany na straty przez lekarzy. Ten wynalazek ma zadbać o to, abym nie musiała się martwić nigdy o to, że wrócę do szpitala że choroba się wznowi. Oczywiście, ja dbam cały czas o to, nie polegając tylko na chemii, o czym dobrze wiesz jeżeli czytasz mnie od jakiegoś czasu. To wspaniałe i zaskakujące ile pomocnych rzeczy zdołał wymyślić człowiek by nam zdrowiło się lepiej. Kto by pomyślał, ubranie które zapobiega MUTACJOM GENETYCZNYM. Medycyna tak poszła do przodu, że człowiek jest w stanie wpłynąć na GENY, kiedy dotychczas wszystkim wydawało się, że z tym nie da się nic zrobić. Gdy usłyszałam, co taki kawał sztywnego materiału, który można by pomylić z kamizelką dla zwykłego, próbującego przywołać chociażby desperackim spojrzeniem malutką rybkę na swoją wędkę rybaka, pomoże na zawsze uniemożliwić mój powrót do szpitala, byłam pod wielkim wrażeniem i naprawdę mnie to ucieszyło. Jest tyle możliwości i to bezbolesnych, bez efektów ubocznych i bez zbędnego cierpienia by wyleczyć nie tylko raka, ale cukrzyce, alergie i wiele chorób przewlekłych. Niektóre są tak rozbrajająco proste, że szok. Niestety, jak już wiele razy wspominałam, ale wspomnę raz jeszcze niestety na świecie panuje spisek farmaceutyczny, i ktoś zarabia na cierpieniu ludzkim. Szkoda na to liter, pisać można o tym wiele, a o jednej z największych bzdur czyli szczepionkach, walić w klawiaturę można tyle, że wcisnęłabym klawisze do laptopa tak mocno, że wyszłyby drugą stroną. Jeżeli chcecie, mogę wam ten temat troszkę zbliżyć, tyle ile mniej więcej potrafię, bo ja jakaś oczytana specjalnie nie jestem, tylko tak wam przedstawić mój pogląd na sprawę. Czasami nie chciałabym być taka świadoma wszystkiego czego standardowego, żyjącego sobie swobodnie nastolatka kompletnie nie interesuje. Wiem chyba aż za dużo ( chociaż i tak pewnie o większości nie mam pojęcia, ale i tak na pewno wiem więcej niż przeciętny człowiek i nie, nie chodzi o to że uważam się za mądrzejszą, no wiecie o co mi chodzi) o tym co jest rakotwórcze, o tym jak lekarze mają zamknięte umysły, jak firmy farmaceutyczne robią wszystko byśmy się tylko aby za szybko nie wyleczyli, jak manipulują nami media itd. Nieświadomość jest beztroską.
Dzisiaj post na poważnie, trochę porozmyślam, porozlewam wody. Nie przestawajcie czytać, to tylko małe rozmyślanko.
Zazdrość ludzka jest straszna. Jej samolubność, brak myślenia o uczuciach innej osoby i nieświadomość tego, że nie wszyscy mają tak łatwo w życiu jak oni. Zapatrzenie w siebie, ciągłe ocenianie, taka pewność swego zdania, że twoje się kompletnie nie liczy, chociaż masz rację. Ile razy moi rodzice, mając chorą na raka córkę, spotkali się w pracy z komentarzami typu "Powinieneś się zwolnić z pracy, w swojej sytuacji" albo "Po co wam tyle tych pieniędzy z fundacji, zbiórek itd. skoro za chemię i szpital się nie płaci?". Ja sama się spotkałam z podobnymi reakcjami, kiedy to niektóre osoby z mojej klasy nie mogły się pogodzić  z niektórymi ulgami jakie mam dotyczące mojej choroby, kiedy nie zawsze mogłam gdzieś się pojawić lub o oceny. Komentarzami co do mojej diety, że niby tak "wszystkiego" nie mogę a zjem czasami coś niedozwolonego, jakbym nie miała do tego prawa. Ludziom się wydaje, że wszystko jest takie proste. Są zazdrośni, myślą tylko o sobie. Niech się ze mną zamienią. Oddam im wszystkie moje ulgi, ale razem z chorobą adios. Myślą, że skoro idzie coraz lepiej, to nic mi się nie należy i nie powinnam mieć niczego odpuszczane. Momenty, kiedy niektórzy członkowie  rodziny nie są dla ciebie wsparciem, tylko cię ciągle oceniają, krytykują, nie widzą w tobie żadnych zalet i są przekonane, że wiedzą o tobie wszystko. Nie przejmuję się tym, nie! Już dawno przestałam. Znam swoją wartość wiem, że nie warto się uganiać o czyjąś uwagę, skoro on  nie może cię docenić takim, jakim jesteś.
Trochę dołujący tekst, ale chciałam o tym napisać. A teraz weselsze wiadomości: WŁOSY SIĘ TRZYMAJĄ!! Mamuńciu, są takie gęste na czubku, tylko po bokach jeszcze mało. Ale nigdy nie miałam w ciągu tych prawie dwóch lat takich długich. Codzennie rano robię kontrolę rękami czy tam ciągle są, i bawię się tym moim małym "trawnikiem". Po tak długim czasie nie posiadania niczego na tej błyszczącej łepetynie, moje ręce przeżyły szok termiczny czując na głowie ciepłe włoski zamiast zimnej pustyni. Eminem jestem jak malowany. A o to przepis! Niedawno odkryty na podstawie mojej ukochanej Jadłonomii:
BEZCUKROWE , WEGAŃSKIE CIASTECZKA OWSIANE 


POTRZEBUJESZ:
  1.  70 g oleju kokosowego
  2.  30 g oliwy z oliwek
  3. 1/2 szklanki ksylitolu ( lub po prostu cukru, ale wtedy już nie będą takie zdrowe)
  4. 1/2 szklanki mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  5. 1 1/2 szklanki płatków owsianych 
  6. 1 łyżka zmielonego siemienia lnianego
  7. 2 łyżki wody
  8. 1/4 łyżeczki zmielonego imbiru
  9. 3/4 łyżeczki sody 
  10. 3/4 łyżeczki cynamonu
  11.  szczypta sezamu
  12.  1 łyżka wiórków kokoswych
PRZYGOTOWANIE:
1. Oleje utrzeć z ksylitolem dzięki mikserowi, tak by zniknęło jak najwięcej grudek
2. Dodać zmielone, zalane wodą i już spęczniałe siemię i utrzeć na gładką masę. ( Jak wyjdzie taka ciapka dla dzieci, to też nic się nie stanie, ja tak miałam. Sądziłam, że los moich ciastek jest skończony, ale jednak się udało)
3. Dodać mąkę, sodę, sezam, cynamon, imbir, wymieszać na niskich obrotach
4. Na samiutki koniec dodać płatki owsiane i wiórki kokosowe.
5. Zagnieść ciasto w formie kulki i odstawić do lodówki na 2 godziny, modląc się w duchu by nam wyszło.
6. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni, formować ciasto w kształcie jak wiadomo ciastek. Piec krótko, bo 10 minut. Ciasteczka wyjdą miękkie, ale pyszne.
A na koniec info! Ciąży nade mną klątwa, serio. W konkursie literackim, w którym umieściłam wpisy z bloga, zajęłam DRUGIE MIEJSCE! Dlaczego nigdy nie pierwsze?! 
SNAPCHAT: twerkwithpeeta
INSTAGRAM: twerkwithpeeta




6 komentarzy:

  1. Wow nie miałam pojęcia o tego typu leczeniu (mam na myśli ten kombinezon). Kurczę medycyna idzie wciąż do przodu,ale faktycznie, wiadome jest że nie do końca opłaca się nas w pełni leczyć w szybki sposób... To chore i smutne, że pycha posiadania pieniędzy jest tak wysoka, że prowadzi do takich metod wzbogacania się. Posiadanie dóbr materialnych stało się większym priorytetem niż dobro drugiego człowieka. Cóż, ja również wiem nieco o chorobach i kulawym systemie leczenia w Polsce, mój ojczym choruje na cukrzyce, niedawno okazało się, że ma podejrzenie zaniku mięśni i może stracić nogi... na wizytę u lekarza trzeba było czekać równo rok, wreszcie kiedy przyszedł termin wizyty, potem ciągłych badań itd. nie ma konkretnej odpowiedzi co to dokładnie jest. I znowu odsyłanie od drzwi do drzwi. Leki są cholernie drogie, pomoc od państwa żadna. I pytanie gdzie te nasze pieniądze z podatków ugh. Nie rozumiem jak ludzie mogą oskarżać Twoich rodziców o kradzież... zadawać pytania dlaczego pracują, matko chyba każdy chce normalnie żyć i choroba dziecka czy kogokolwiek z rodziny nie oznacza odizolowania się od społeczeństwa. Z resztą pieniądze trzeba skądś mieć... Ludzie chyba myślą, że jak zdarzy się choroba to należałoby nic nie robić tylko ryczeć i ubolewać nad swoim losem.
    Szczerze, to ja ciągle zmagam się z zazdrością, to jedna z moich największych wad i bardzo mi to przeszkadza. Są takie dni kiedy siadam i płacze, nie mogę zrozumieć dlaczego niektórzy mają wszystko, dwoje rodziców, zdrową rodzinę i wszytko od małego układa im się tak idealnie, pełni wigoru, szczęścia, bez większych zmartwień... Mam z tym ogromny problem i czasami kiedy patrzę na kogoś,kiedy wszystkie jego plany się sprawdzają, kiedy ma w życiu wszystko co według mnie jest najważniejsze,a ja płacze po kątach tęskniąc, zamartwiając się o przyszłość. Walczę z tym ciągle bo wiem że to z mojej strony pewien rodzaj hipokryzji i takiego nie potrzebnego użalania się. Nie mówię, że non stop tylko się martwię i zazdroszczę, ale chyba sama dobrze wiesz że czasami przychodzą takie momenty że jakaś głupia sytuacja cie rozwala emocjonalnie i zaczynasz rozmyślać i zadawać pytania dlaczego tak a nie inaczej, dlaczego on ma tak łatwo a ja nie, dlaczego to, dlaczego tamto. Wtedy wchodzę, na Twojego bloga, czytam o Twoich zmaganiach i optymizmie i jest mi strasznie głupio i czuje wstyd. Myślę, sobie że mogło mi się trafić dużo gorzej, myślę o tym ile wspaniałych osób mam w swoim życiu i jaką szczęściarą jestem, że mogę żyć w wolnym kraju, chodzić do szkoły i bez problemu się uczyć. Życzę Ci serio jak najlepiej mam nadzieje, że w pełni wyzdrowiejesz i nowotwór już nigdy nie powróci. Nie przejmuj się idiotyzmem innych ludzi, nawet tych z Twojej rodziny. Miłego weekendu majowego i czekam z niecierpliwością na następne posty! (szczerze to codziennie wchodzę na Twojego bloga z nadzieją że jest nowy 😂 no i wreszcie jest!!). Zdjęcie pieska takie śliczne aw. Przepis na ciasteczka wydaje się świetny, może spróbuje. Ciekawa jestem bardzo jak Ci poszły egzaminy gimnazjalne.
    Martyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama zmagam się z zadrością, czasami jestem zła, że inni mają lżej odemnie itd... Co do kradzieży, tak bym tego nie nazwała, chodziło raczej o niewiedzę ile leczenie kosztuje, co do kradzieży to takich oskarżeń nie było, to za mocne słowo. To bardzo miłe, że codziennie odświerzasz mojego bloga aw haha. a ja z lenistwa dodaje notki dosyć rzadko...

      Usuń
    2. a co do egzaminów - zostałam zwolniona, w tym terminie miałam wyjazd do Warszawy, a i tak w moim przypadku one nie mają wpływu :) miałam pisać, by się sprawdzić i na zasadzie "przecież nie mam dużych zaległości, jestem w stanie napisać" ale w końcu i tak nie napiszę, by też nie stresować się bez sensu.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  2. Jejku strasznie Cię podziwiam, bo to wszystko na pewno musiało być dla Ciebie trudne :( Ale cieszę się, że jest już coraz lepiej :D Baw się dobrze na obozie, a co do kapeluszy to sprawdź w zarze albo h&m'ie ps. Masz super figurę �� @NiallandChips

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    mój syn choruje na guza mózgu. Też myślimy o zastosowaniu czapki ECCT, czy mogłabym liczyć na jakiś kontakt.
    Podaję swoj mail:ewakujawka@gmail.com

    OdpowiedzUsuń