Bulion warzywny i pożywny

15:50 Unknown 3 Comments

Kłaniam się nisko, zdejmuję kapelusz, (nie noszę kapelusza ale co z tego, w filmach zawsze zdejmują kapelusze jak się witają) składam uszanowanie. Czyżbym dodawała posta w miarę punktualnie??? Cud się zdarzył??  Czy nadszedł czas, że dodałam tydzień (właściwie 8 dni, nieważne nie dbajmy o nieistotne szczegóły, nie czepiajmy się! )  po ostatniej notce, czyli zgodnie z planem? Chwalcie wszystkie ludy ten szczególny dzień, bo Paulinka zebrała się w sobie, w tym swoim lenistwie i się jej udało. Obama powinien mi piąteczkę przybić. Chwała! Powiedz swojej mamie, babci, sąsiadce! Pomyślałam, że jak będę w końcu REGULARNIE dodawać notki, to może więcej osób będzie czytać mojego bloga? Prowadzę go 7 miesięcy miałam malutką nadzieję na więcej. Nie to, że oczekuję jakiejś popularności, co to to nie! To niemożliwe, bo nawet jakby to kto by chciał czytać o dziewczynie chorej na no, raka nie? To dla większości społeczeństwa temat smutny, niedotyczący ich, kojarzący się ze śmiercią i cierpieniem. Ja, pokazuję że wcale tak nie musi być. Żyję prawie, pełnią życia bo oczywiście mam pewne ograniczenia, nadal pozostałam wesoła, zrzędliwa i leniwa. Tyle że łysa, nie. Wkurza mnie, że nie mam włosów, fakt. Ale się przyzwyczaiłam, i nie płaczę (już!) z tego powodu. Popularne obecnie są blogi modowe, w których dziewczyny pokazują w co się ubrały i co kupiły. I takie, są najbardziej rozchwytywane i czytane. Nigdy nie zrozumiem, na czym polega ten fenomen. One niczego nie przekazują, nie niosą rady, pomocy...(?) Po prostu są tam zamieszczone w miarę ładne amatorskie fotografie, i informacja skąd pochodzi dane ubranie. Takie jest moje zdanie. Rzadko kiedy natykam się na mądre, oryginalne blogi. Nie wspominając, że bardzo rzadko je czytam, bo zawsze natykam się na...Uwaga, to co teraz przeczytasz będzie szokujące, wstrząsające i zaskakujące. Trzymaj się mocno, popraw skarpetki, sprawdz czy wyłączyłeś żelazko, bo na tę informację możesz zareagować utratą przytomności. NA BLOGI MODOWE! Otrząsnąłeś się? Dobrze, jedziemy dalej. Chciałabym, by mój blog nabrał popularności, tylko nie wiem jak.
Na razie zacznę od regularnego dodawania notek. To chyba dobry początek.
 Na twitterze, natknęłam się na dziewczynę, która ścięła włosy i oddała je dla fundacji Rak'n'Roll.   Napisałam do niej, że mam od tej organizacji perukę. Zapytała, czy odkąd ją mam, czy chociaż raz się uśmiechnęłam. Zaraz...co? Raz?  Ja się uśmiecham ciągle. Ludziom się wydaje, że jak się zachorowało na raka, to jest się ciągle smutnym. Tyle, że takie osoby są najsilniejsze, najczęściej najbardziej pozytywne.  Mój oddział onkologiczny jest nazywany "najweselszym oddziałem". Serio, jest tam wesoło i głośno. Ostatnią chemiczną wycieczkę spędziłam na praktycznie samym śmianiu się, poznałam świetnych ludzi.
Jak wspominałam ostatnio, będę prowadzić bloga jako poradnik.
JAK ZACZĄĆ SIĘ ZDROWO ODŻYWIAĆ? Na pewno, wielu z was już próbowało. Nie będę się rozpisywać o tym,  że trzeba zmienić swój sposób myślenia, przyzwyczajenia itd. To w następnej notce. Poświęcę na to calusieńki post, aj promis.  Zacznę od zupy. Tak, zupy. Kocham je. Kocham, wielbię, uwielbiam, ubóstwiam. Zrobię im ołtarzyk, zapalę świeczki i będę całować przed snem.  Najpierw zacznijmy od podstaw, a dokładnie od buliony warzywnego. Dla niektórych, może być to zadziwiające. Zupa na warzywach? Samych? Tak, proszę państwa. I uwierzcie, jest 8577564765 razy smaczniejsza od tej na mięsie. I oczywiście, jaka? Zaraz padnie moje ukochane słowo, zaraz za momencik, uwaga...ZDROWSZA! Wywar mięsny, jak już kiedyś wspominałam, to MORDERCA WITAMIN I SKŁADNIKÓW ODŻYWCZYCH!! Dzięki warzywnemu zupa nie jest tłusta, tylko lekka i niesamowicie smaczna. Czasami zjadam nawet sam bulion! Z czym? Z kaszą jaglaną. Ale na przepisy z nią, przyjdzie czas. A więc, jak zrobić taki bulion? Żeby nie było, większość przepisów czerpię z Jadłonomii , to dzięki temu blogu odnalazłam się z mamą w zdrowym odżywianiu, i to właśnie jego autorka nas inspiruje. O to przepis, jak my z mamą zawsze go robimy:
POTRZEBUJESZ:
  • 4 marchewki
  • 3 pietruszki
  • 2 cebule
  • 2 bulwy selera
  • 2 pory (tylko zieloną część)
  • 2 łodygi selera naciowego
  • 10 ziaren czarnego pieprzu
  • 6 ziaren ziela angielskiego
  • 6 liści laurowych
  • 1 łyżka oleju ( najlepiej tłoczonego na zimno)
Warzywa obrać, i pokroić tak by zmieściły się do garnka. To w sumie logiczne, nie musiałam tego pisać, ale kto to wie co początkujący kuchcik wymyśli. Ja, jak byłam młodsza chciałam ugotować ziemniaki bez wody. Jeżeli myślisz, że zrobiłeś coś głupiego, przypomnij sobie moją ziemniaczaną historię. Wracając do bulionu. Wlać do garnka co najmniej 1 litr wody, zaczekać aż zacznie "bulgotać". Kiedy woda robi "gul, gul" to chyba nie muszę tłumaczyć? Tak? Na pewno? Dobra, jedziemy. Jesteśmy na momencie gdy wywar "bulgocze". Od tej chwili zmniejszamy ogień, i gotujemy przez 3,5 h. Tak, wiem długo. Ale nikt nie powiedział, że zdrowa kuchnia nie wymaga pracy! No to spinać pośladki, i do roboty! Nie pożałujecie. Po tym nieskończenie długim czasie,  przecedzamy i włala! Gotujmy co się da. W następnej notce, przepis na zupę. Jaką? Koperkową.
Pokochałam wodę z cytryną i pomarańczą. Taka zwykła rzecz, a jak cieszy! Pamiętajcie, że cytrusy odkwaszają organizm, i mają dużo witaminy C!!! Dwa w jednym.


 

3 komentarze:

  1. Taaaak! Mój ulubiony blog!!! Czekam na kolejne wpisy i pozdrawiam gorąco! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy przepis, jutro wypróbuję! Czekam na kolejne. Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń