Dużo wykrzykników i energii

15:19 Unknown 6 Comments


Hey! Hi! Hello! Zaczęłam posta bardzo wykrzynikowo jak zauważyliście. Pewnie dlatego, że bardzo dobrze się czuję ( z resztą prawie jak zwykle nie muszę wspominać dlaczego) i chciałabym żeby ten początek miał tyle energii ile ja mam. Już nie zadręczam się, że mam za dużo czasu i przez to łapię dołka i wpadam do jego głębokiej dziury wykopanej przez jego nadmiar. Tak. Tak to ze mną jest. Wszyscy narzekają na brak wolnych chwil, a ja narzekałam na zbyt wiele wolnych chwil. Z racji tego, że jestem chora (tzn może już nie jestem, ale jak na razie umownie i na starych papierkach w mojej kolekcji dokumentów  z wynikami jestem) mam duuużo czasu. Nie chodzę do szkoły, w szpitalu zawsze nie ma nic do roboty, nie uczęszczam też na tyle zajęć co przed Władkiem. Kiedy mam za dużo czasu, robię się tym zmęczona i nerwowa. Tak, od  nie robienia niczego. Wreszcie się to zmieniło. Prowadzę normalne, intesywne dni. Gotuję, pomagam w domu, czytam, uczę się, zaczęłam w końcu coś pisać. Kiedy mam cały dzień zapełniony, czuję się normalnie. Gdy jestem w domu zapominam, że jestem chora. Jaka chora? Co? Co to słowo znaczy? Dlaczego mam napisane w papierach, w tym ogromnym segregatorze nowotwór? Dlaczego kiedy ja się tak nie czuję? To chyba jakiś błąd w druku. Ktoś mnie wrabia?  Jeżdżenie do Warszawy jest tylko dla mnie co dwutygodniową rutyną. Jeżdżę w chemiczne delegacje. To sprawa służbowa. Ja tylko się doładowuje i te sprawy. Jeżdżę na dodatkową chemię, bo ta w szkole mi nie wystarcza! 
Rozmyślałam ostatnio. Tak na prawdę od dawna o tym myślałam. Chciałabym pokazać ludziom że można. Można mieć nowotwora ZŁOŚLIWEGO KOŚCI i żyć n o r m a l n i e. A może nawet lepiej niż kiedykolwiek. Serio. Zobaczyłam rzeczy, na które byłam ślepa. Znalazłam nowe zainteresowania, hobby. Zaczęłam AKCEPTOWAĆ swój wygląd. Tak, chociaż jestem łysa jak te moje odstające ( i koślawe, po babuni) kolano. Może przez to, że schudłam. Przez chorobę schudłam, tak. Ale i przez dietę. Poprawiła mi się przemiania materii. Jem ile chce, i nie przejmuję się że przytyję bo moje jelita są wytresowane, dostają taki towar do przetrawienia że nic mi się nie stanie. Przynajmniej nie widocznie. Wiem, brzmię jak wariatka. Kto by się cieszył, że schudł przez chorobę? Ale może też dlatego to raczysko mnie dopadło? Bym w końcu przestała pieprzyć, że  jestem brzydka? Gruba? Może tak drastyczna zmiana, w postaci choroby miała mnie po prostu czegoś nauczyć? To wszystko było zaplanowane, i to z dobrym skutkiem? Dobra, Panie Bogu, troche przecholowałeś. Mogłeś mi zapodać co innego, mniej ekstremalnego ale już trudno. Trafiło, na Paulinkę to trafiło. Zaczęłam doceniać wszystko dookoła. Cieszę się każdym dniem.
 Zawsze byłam zakompleksiona. Teraz w końcu zaczęłam patrzeć w lustro i mówić, 'Ej, ładnie dziś wyglądasz!' Nie jestem patykiem. Wtedy to by było co innego. Owszem, mam chude nogi, to fakt. Ale to kwiestia mięśni. Mam ich zanik, przez sypianie na łóżkach szpitalnych. To się unormuje. Wrócę do  zdrowia, i nie będę taka chuda. Może brzmi to płytko. Wygląd nie jest ważny. Ciągle to sobie powtarzam. Ale moim zdaniem, on wpływa na psychikę. To, że jakiegoś dnia wyglądamy dobrze dodaje nam plusa do pewności siebie. Nie mam włosów. Ubolewam na tym, ale! Hola, (ale zarzuciłam okrzykiem) hola! Wiecie jakie ładne mi odrosną?! Mogłyby mi się pospieszyć, no ale nic nie zrobisz jak Pan Kroplówka Chemia ci je wyrywa. Będę  miała taki fryz, że każdy będzie się prosił by je dotknąć. Postawię ogromny szyld ze strzałką z napisem 'Dotknij za piątaka!' i zarobię na tym. 
Chcecie jakieś porady dotyczące odżywiania? Mój jadłospis? Zastanawiałam się, by nie zrobić tego bloga także w formie poradnika. Dla osób które chcą się zdrowiej odżywiać, lub chorych. Mogę zamieszczać przepisy które używam z moją mamą w kuchni. Może znacie kogoś chorego na raka? Kogoś na początku drogi? Ja, i moja mama, czyli cała bohaterka w tym wszystkim chętnie pomożemy. Tak, to ona jest tu królową. Wie wiele o odżywianiu, ona była tak uparta, że uparcie szuka innych sposobów by mnie wyleczyć. To dzięki jej i mojego taty determinacji mam tyle siły, walki, motywacji i dobrego samopoczucia. Moi rodzice są bohaterami. Zawsze zrobią raban i będą walczyć o swoje. Nie kiwali główkami na słowa lekarzy, że będzie ciężko i że inaczej się nie da. Jestem dowodem na to, że natura zawsze jest na pierwszym miejscu! Suplementacja, ruch, optymizm, motywacja, warzywa, owoce, witamina C i wiele innych! Odbiegam od normy. Normalnie mutant. Lekarze gadali, że będę chodzić po ścianach. Co chemię, lądować z infekcją. Jeździć na przeciwbólowych. A ja, od p i e r w s z e j chemii nie biorę żadnych. Zawsze ich zaskoczę, i zrobię na opak. A gdy się dziwią, odpowiadam, że jestem po prostu super i dlatego!  
Ale nawaliłam wykrzykników. Jak za głośno krzyczałam i obudziłam sąsiadów to przepraszam. Czytelniku, zostaw komentarz. Na zdjęciu ja, patrząca z pod byka w fartuszku. Ah, ten Fairy w tle. Lokowanie produktu! Na owej fotografii robię co? Wegańske i bezcukrowe pierniczki z lukrem z buraka. Nie smakuje tak dziwnie jak wygląda, serio. Na następnym zdjęciu, krem z buraka z mlekiem kokosowym. Słodka, urocza i bardzo zdrowa! Zrobiona przez Paulinkę, czyli skromną mnie.






6 komentarzy:

  1. Taaak! W końcu post! Codziennie sprawdzałam czy jest coś nowego i wreszcie się doczekalam.
    Chętnie poczytam i skorzystam z Twoich i Twojej Mamy przepisów. Może czas na zmianę w odżywianiu...
    Pozdrawiam i wysyłam całuski i moc witaminy C! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś taka pozytywna, masz tyle energii, że jak czytam twojego bloga to chce mi się żyć. Trochę mi się głupio zrobiło, że ja jestem zdrowa i mam wszystko co mi do życia potrzebne, a tego nie doceniam. Btw chętnie poczytam twoje wskazówki odnośnie odżywiania. Sama coś próbowałam z kuchnią weganska, ale zawsze można poszerzyć swoją wiedzę (www.oatmealandfigs.pl ⬅polecam ��)// @BigosIrwina

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje! Mogę oficjalnie powiedzieć, że według mnie to Twój najlepszy post w karierze tego bloga! Nie wiem, czy to przez ilość wykrzykników, czy przez tak dobry tekst, czyta się to niesamowicie i dodaję to naprawdę dużo dużo energii. Jestem zachwycona, poważnie. Zamierzam wydrukować sobie ten post, powiesić na szafie obok mojego zacnego kalendarzu 1d 😂 i czytać codziennie po przebudzeniu się. Od razu chce mi się coś więcej robić, działać. Zgadzam się w 100% jeśli chodzi o pewność siebie- najpierw my musimy uwierzyć że jesteśmy atrakcyjni i automatycznie ludzie też będą to dostrzegać. Ważny jest optymizm! Uważam, że to świetny pomysł z tymi przepisami, na pewno wiele osób to zainteresuję. Jeszcze raz- świetny post, serio dodaje motywacji i chęci do robienia czegokolwiek :) trzymaj się.
    Martyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aww boże jak mi się miło zrobiło :') dziękuje za te miłe słowa, chociaż aż tak bym tej notki nie chwaliła :)

      Usuń
  4. Znowu tutaj wpadłam. Dawno dawno temu w sumie chyba na początku twojej kariery z tym blogiem, weszłam i oczywiście typowo zapomniałam. Ale dzisiaj znowu na timeline pojawił się twój tweet, no to ja PYK! i już tu się przenoszę gotowa zmierzyć się z Twoimi wyznaniami. Jestem naprawdę zaskoczona, jak pozytywna potrafisz być. To jest po prostu niesamowite. Ja potrafię czasami tylko narzekać i dobijać samą siebie, zamiast cieszyć się tymi wszystkimi rzeczami, które mnie otaczają, które mam. Jesteś ogromną inspiracją i motywacją do lepszego życia. Naprawdę bardzo się cieszę, że z Tobą tylko lepiej i lepiej! Oby tak dalej!
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. też czekam na przepisy ;-) Właśnie biore końskie dawki wit C na jakiegoś wirusa. Miesiąc temu w jeden dzień mnie postawiła na nogi, ciekawe czy i tym razem się uda.

    OdpowiedzUsuń