Incognito

14:25 Unknown 1 Comments


Dom, słodki dom! Czas w szpitalu zniosłam całkiem nieźle. Prawie bezboleśnie, rzekłabym. Ja to mam szczęście w nieszczęściu. Spędziłam 6 tygodni w Warszawie, a do domu miałam wrócić na 2. Byłam z tego powodu zła, więc 'specjalnie' przedłużyłam sobie pobyt złymi wynikami. Kiedy już któryś raz z kolei dzwoniliśmy do szpitala z wiadomością że mam niezbyt dobre wyniki, już się zezłościłam. Halo, ja już chcę tam jechać. By mieć z głowy. No to mi kazali do nich zawitać. Wściekłam się bo nie widziałam w tym sensu. Po co mam tam jechać? Chcą na mnie sobie popatrzeć? Zrobić zdjęcie? A może się stęsknili? Przyjechałam. Zrobili mi badanie krwi. Przyjął mnie lekarz. Gadała o rozpisaniu chemii. Zdziwko, o co chodzi, mam przecież złe wyniki. A tu surprajs. Okazały się dobre. Nawet bardzo ( no dla nich, bo to moje standardy he he). Z d n i a na d z i e ń. Zdziwko x2 Potwierdzenie że wszystko było dokładnie zaplanowane. Spisek Super Pauliny. Nie wcale dlatego że wcale nie czułam się na takie złe wyniki i że pewnie zrobili błąd w laboratrium w moim mieście... Pozostańmy przy tym że to był mój złowieszczy plan! 
Stało się to, co u mnie jest rzadkością. Trafiłam na salę z dziewczynami w moim wieku! Jednej z nich, dopiero postawili diagnoze. Pogadałam z nią dużo na te tematy, mam nadzieje że chociaż dodałam jej kapeńkę otuchy. Wspomniałam o lekarzu specjalizującym się w leczeniu niekonwencjonalnym który się mną zajmuje. Mam nadzieję że weźmie moje słowa pod uwagę, a w szczególności te żeby jednak nie zawsze słuchać lekarzy( tych takich normalnych, rozumiecie).  Próbowałam ją wiecie, podbuntować, by wstąpiła do mojej rebelii niekonwencjonalnej. 
Mam nadzieję że powitam nowego żołnierza.
W środę jadę do Hannoveru, znowu. Jeju, chciałabym tam zamieszkać. Jest jeden problem. N I E M I E C K I. Tego nie da się niestety przeskoczyć. Chociaż znam historię, że jedna kobieta mieszka od paru ładnych lat w Niemczech, i nie potrafi powiedzieć praktycznie ani słowa. Nie wyobrażam sobie tego. To taka izolacja od ludzi, trzeba się jakoś komunikować! Ma polskich sąsiadów, ale jak ona sobie radzi na co dzień? Nie wiem. Tymbardziej że to starsza kobieta, więc nie ma pewności, że zna angielski. Co do języków, jest jeden z wielu minusów Władka. Straciłam dodatkowe lekcje angielskiego. Ubolewam nad tym, przez to pozapominałam czasy. To była jedna z niewielu rzeczy które nawet umiałam, a to tracę. 
Mam za dużo czasu. Gdy mam go za wiele, dostaje na głowę. Czuję że marnuje mój wolny czas, a mogłabym wtedy zrobić coś pożytecznego! Też tak czasem macie? Znów wybrałam się na zajęcia teatralne. Tym razem pojawiły się inne osoby. M.in dziewczyna która mnie przeraziła. I gra całkiem nieźle, zawstydza mnie. Pani dała nam za zadanie zagrać agresywnego punka. Ja, kompletnie się nie nadaje do takiej roli, jestem ostatnią osobą którą można nazwać groźną. Nie byłabym w stanie nikogo uderzyć. Pani stwierdziła że jest bardzo ciekawa jak to zagram, i nazwała mnie 'subtelną'. Do teraz myślę nad tym czy to uznać za komplement, czy raczej nie. Wracając do tej dziewczyny, siedziałam z przyjaciółką na krzesłach, a ona do nas podeszła i zaczęła na nas krzyczeć i przeklinać ( to wszystko gra aktorska, tak tylko uspokajam). W pewnym momencie wzięła za ramiona moją przyjaciółkę, i po chwili przycisnęła do ściany. Żeby tego było mało, to jeszcze złapała ją za szczęke. Przeraża mnie. Przyznała, że ma trochę problem z panowaniem nad agresją. Musieliśmy zagrać jeszcze m.in narkomankę i wariata. Na każdych zajęciach się denerwuję. Musisz wyjść na środek, wszyscy na Ciebie patrzą, a mnie aż cały brzuch boli z nerwów. To nauka poznawania siebie i uwalniania emocji.  Nie potrafię powiedzieć czy lubię w nich uczestniczyć. Na razie traktuje to jako nowe doświadczenie, i sprawdzenie własnych możliwości. Znowu nikt nie zauważył że jestem chora! Ha! Oznajmiłam że znowu wyjeżdżam, i że mnie nie będzie. Jeden z uczestników zajęć, zapytał dlaczego tak ciągle wyjeżdżam. Ja na to:
'A myślisz, dlaczego noszę tą chustkę?' Wytłumaczyłam na co choruje, i jak długo. Teraz tylko obawiam się że zaczną mnie inaczej traktować... Ale to tylko biadolenie, nawet gdyby to mnie to nie obchodzi. Lecz cieszę się z jednego: NIE ZAUWAŻYLI!!! Czyli nie rzucam się jakoś bardzo w oczy. 100% tajniactwa. 
Na zdjęciu cukinie faszerowane brokułami, kaszą jaglaną i oliwkami. Pycha! KASZA JAGLANA JEST WSZĘDZIE 

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że pojawił się nowy post na moim ulubionym blogu!! Naprawdę bardzo bardzo miło to widzieć jak i również wiedzieć, że wyniki dobre!
    Oh tak, niemiecki to również dla mnie duży problem, nie to że mi nie idzie, po prostu nienawidzę tego języka wiec uczę sie go tylko dla ocen. Jak na razie nie biorę go na poważnie, nie chce sie go uczyć, jest za brzydki. Angielski dużo dużo lepszy, kocham angielski i jeju tak mi przykro że nie możesz chodzić na dodatkowe lekcje! ☹ i tak, też ciągle mam wrażenie że marnuje czas. Może jeśli na razie nie możesz uczestniczyć w dodatkowych zajęciach angielskiego to zabieraj sie za słówka! Na pewno Ci to dużo dużo pomoże, ja sama kocham ten język i to chyba jedyna taka rzecz w której czuje sie mocna, czuje że to coś dla mnie 😊
    Świetne te zajęcia teatralne, sama chciałbym w czymś takim uczestniczyć ale pewnie u mnie w mieście czegoś takiego nie ma, nie wiem. Faktycznie dziewczyna z zajęć wydaje sie być przerażająca, no ale w końcu to teatr, podziwiam że nie boi sie zagrać takich emocji. Cieszę się że nikt nie zauważył, że jesteś chora przez to na pewno czujesz sie lepiej 😊
    Jedzenie wygląda przecudownie! Czekam na kolejny post 😉
    Martyna.

    OdpowiedzUsuń