SPA

14:07 Unknown 4 Comments

Wreszcie w domu!!!
 Moje łóżko, mój pokój, pies za którym się stęskniłam. Przez dwa tygodnie byłam oblegana przez koty, futrzane diaboliczne stwory, które zawsze wyglądają tak jakby obmyślały morderstwo. Są straszliwie nudne. Ani to przytulić bo za delikatne, ani pobawić bo drapie. Wolę mojego narwanego psa, serio. 
Jestem po operacji, chemioterapii i hipertermi. Jak mnie straszyli! Że ponad tydzień będę miała dren ( taka rurka w plecach co jest podłączona do dwóch butli, a jedna z nich bulgocze jak jacuzzi. Coś z ciśnieniem, nie chce mi się tłumaczyć, szkoda liter) i cewnik! Przeżywałam jak durna, ale że ja zawsze 'odbiegam od normy', miałam obydwie uciążliwie rurki niecały tydzień. Jak długo nie mogłam spać na lewym boku! Teraz mam już zdjęte szwy ( było ich 25) i się ładnie goji. Ale będzie blizna... Jak kiedyś założę strój kąpielowy, i się ktoś zapyta co to za blizna, odpowiem że walczyłam z niedźwiedziem i tyle. Jedynym plusem operacji było to, że wycieli mi obrzydliwe znamię. Dokładnie wstrętny, gigantyczny i odstający pieprzyk po lewej stronie brzucha. Dostałam nową chemię, zniosłam ją super, prawie jakbym jej nie miała. Dwa dni później, pojechałam na zabieg, nazwany hipertermią. Odbył się w nowo otwartej klinice, to taka polska wersja kliniki w Hannoverze. Dopiero się rozkręcają, i nie mają tyle sprzętu ale zawsze to bliżej, chociaż do Hannoveru na pewno znów się wybiorę. Władkowi nie daje spokoju! A co to ta hipertermia? Z mamą żartujemy że poszłam do spa. Do sauny i na zabieg odchudzający. Trochę to tak można nazwać, tylko jeżeli chodzi o saunę to była ona w ekstremalnej wersji. I na pewno nie było to dla mnie spa, tylko koszmar. Zabieg polega na tym aby rozgrzać ciało do gorączki, by zmusić organizm do walki. Ma najlepsze skutki 48 h po chemioterapii, dlatego dwa dni po tam pojechałam. Rozgrzali mnie jak na patelni, tak że miałam 39 stopni gorączki. Leżałam bez ruchu przez 2 godziny i 30 minut. Płakałam, tak miałam dosyć. Mówię poważnie. Niczego tak nienawidzę jak się pocić i leżeć bez ruchu. Przemokłam tak, jakbym wyszła z basenu. Gdyby mojej mamy nie było obok, oszalałabym. Męczyłam się okropnie, a będę tam jeździć po każdym cyklu. Powtarzała mi ciągle, że mam sobie wyobrazić jak teraz Władek się męczy. Że go zabijamy. Guzy Ewinga szczególnie nie lubią ciepła. Żeby się uspokoić, zaczęłam się pocieszać tym że  mam przy okazji zabieg odchudzający. Nie myślcie o mnie źle, nie chcę się odchudzać, nie marzę o wystających kościach jak większość nastolatek. Ale trochę schudnąć nigdy nie zaszkodzi... A musiałam mieć jakąś motywację! Smarzyłam się jak kiełbaska na grillu, nawet byłam przykryta złotą folią, która uderzająco przypominała aluminiową. I prześcieradłem! W takim razie mnie nie smarzyli, tylko grilowali. Mama mnie ciągle wachlowała, i wycierała pot z czoła, bo lało się ze mnie jak z wodospadu. Nie mogła też za mocno mnie chłodzić, by nie obniżyć temperatury ciała. Zagadywała mnie, abym się uspokoiła. Zaczęłam jej opowiadać o moich złych wspomnieniach z przedszkola. O tym jak spadłam z huśtawki przez jednego chłopaka, i zostałam za to skrzyczana. Kiedy zawsze przedszkolanki mówiły do mnie po nazwisku, nigdy po imieniu. Że chłopcy nigdy mnie nie lubili i byli dla mnie wredni. Kiedy mi kazały jeść jedzenie które mi nie smakowało. Słyszała to pierwszy raz w życiu, bo nigdy się nie skarżyłam. I to w jakich dziwnych okolicznościach, nie? I po tylu latach? To z tych nerwów, nagle przypomniały mi się takie rzeczy. Mimo to wspominam przedszkole dobrze, żyłam w świecie wymyślonych przez siebie wróżek, i nie zważałam na przykrości. To były takie betroskie lata. 
Mało rozumiałam, to pewnie dlatego. Myślę że im człowiek mniej rozumie, tym mniej się przejmuje. Dlatego najmniejsze dzieci z nowotworami tak dzielnie walczą. Są pozytywne, i się nie martwią na zapas. 
W domu zostaję na niecałe dwa tygodnie. A potem miesiąc mnie nie będzie, przez radioterapię... Jest to naświetlanie. Bite 6 tygodni z przerwami w weekendy. 
Na razie o tym nie myślę, tylko przez ten krótki czas mam zamiar cieszyć się latem! Dzisiaj już przyjeżdża  dobra koleżanka do mojego miasta! Widzimy się co roku, właśnie w wakacje. Spędzamy ten czas na działce, ponieważ  jej babcia ma ją blisko mojej. Wreszcie wykąpię się w basenie! Nie zdążyłam go jeszcze zobaczyć, tyle co w sklepie  w kartonie. Przynajmniej to, w tegorocznych wakacjach pozostało takie same. Spotkam się z Kasią. 
Za 5 dni wyniki konkursu dziennikarskiego. I tak nie nastawiam się na nic.
Notka dodana późno, z wiadomych powodów. Liczę na komentarze, bardzo motywują.
Wiecie co ostatnio jadłam???
TORT BEZCUKROWY Z BURAKÓW



4 komentarze:

  1. Życzę powodzenia na konkursie, pewnie dobrze ci poszło. Nawet jak nie będziesz mieć pierwszego miejsca.
    Co do tych wszystko zabiegów (nie wiem jak to mogę nazwać) to podziwiam cię, ja nie dałabym rady. Jestem z ciebie taka dumna!
    Władek pewnie nie jest zbytnio zadowolony 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhh... Czytam notki od ciebie jak najęta, próbując wszytko nadrobić i jestem naprawdę w szoku, jak pozytywną osobą jesteś! Życzę ci wszystkiego dobrego, bądź silna, Władek nie da rady wygrać z taką osobą jak ty!
    Pozdrawiam!
    Cordelie
    cordelie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo podoba mi się sposób Twojego pisania! Jesteś taka pozytywna, zazdroszczę Ci tego całym sercem bo ja (mimo ciągłej pracy nad sobą) jestem urodzoną pesymistką. Masakra. Trzymaj się x
    (mój pierwszy komentarz omg)
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Również mam styczność z Władkiem ale nie u mnie, lecz u bliskiej mi osoby i naprawdę wiem co przeżywasz. Jestem mega pod wrażeniem jak znosisz i dzielnie walczysz z chorobą. Oczywiście trzymam kciuki i szybkiego powrotu do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń