Władek
Władek pozbawił mnie częściowo życia zwykłej nastolatkiWładek
Władek pozbawił mnie włosów, brwi i rzęs
Władek zmusza mnie do jeżdżenia do wstrętnego szpitala
Władek nadal we mnie siedzi przegrywa
ale
Władek nauczył mnie wielu rzeczy
Władek mnie zbliżył do moich rodziców
Władek pokazał mi co ważne
Taaak Władek to guz, dokładnie mięsak Ewinga który sobie zamieszkał w miednicy.
Bardzo trudny do wykrycia i rzadki. Nazwałam go tak by obrócić to wszystko w żart i podejść do tego z dystansem. "Władek" brzmi lepiej niż "rak".
Jak zauważyłam że coś jest nie tak, i jak to wszystko się zaczęło? No dobrze, nie zauważyłam. Bolała mnie tylko noga w okolicach pachwiny (tam gdzie kończy się udo dla ścisłości). Czułam się po prostu tak jakbym naciągnęła nogę przy ćwiczeniach. Odchudzałam się, taaak. Ból zaczął się w maju, i był znośny. Dopiero pod koniec sierpnia mi się pogorszyło, zaczęłam gorączkować. Rozpoczęły się bóle w klatce piersiowej, na tyle głowy, obydwu nóg i barku. W skrócie ( opowiadałam tą historię 75477543 razy, bo studenci lubią do mnie przychodzić, gdyż mój przypadek jest taaki ciekawy, dlatego zdają na mnie niektórzy egzaminy, odemnie trochę zależy czy zdadzą hehe) najpierw trafiłam do szpitala w moim mieście, a potem do kliniki we Wrocławiu. Nie pominę tego że mój super lekarz pierwszego kontaktu nawet mnie nie DOTKNĄŁ, tylko przypisał maść. O to przykład jak lekarze traktują pacjentów. Patrzą na Ciebie z wielką łaską, jakby z litości zdecydowali Cię zbadać. Klinika do której mnie przyjęto jest najlepszą w Polsce kliniką dla dzieci onkologicznych. Jakbyście ją zobaczyli, przyszłoby wam na myśl że pomyliliście adresy. Rudera, jeszcze z tęczą w wejściu, odpadającymi literami od szyldu. Trafiłam tam jako przypadek ciężki. Psychicznie i fizycznie. Po badaniach okazało się że mój guz jest w 4 stadium, z przerzutami na klatkę piersiową, bark, tył głowy, szpik i nogi. Zaświeciłam się jak bożonarodzeniowa choinka (tak, cyta tz Gwiazd naszych wina chodź w pierwszej notce napomniałam że to nie jest tak jak w tej książce, ale z tą choinką to idealne porównanie). Tak się zaczęło, i trwa do dziś.
idk, ciężko się czuję jak czytam Twojego bloga, bo no miałam trochę do czynienia z rakiem (a może inaczej, osobami chorymi na raka) ale widzę że Ty na to patrzysz kompletnie inaczej i to napełnia mnie czymś w rodzaju optymizmu, że nie każdy postrzega raka jako chorobę na którą jak się zachorowało to się umrze
OdpowiedzUsuńto nie ma sensu, przepraszam, po prostu nie umiem w słowa ująć że jesteś dla mnie takim wojownikiem, wiesz no :// ((na chuj ja to piszę to nie wiem))
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń